Konsekwentna elektryfikacja ciepłownictwa przyszłością polskiej energetyki
Polityka energetyczna koncentrowała się do tej pory na pytaniach: kiedy, czy i na jakie paliwo wymienić węgiel kamienny i brunatny.
Polityka energetyczna koncentrowała się do tej pory na pytaniach: Kiedy, czy i na jakie paliwo wymienić węgiel kamienny i brunatny?
W Polsce dopiero odkrywane jest znaczenie „integracji sektorów energii”, które na co dzień stosuje się w Danii czy w Niemczech. Podczas rozmów Engineering Tomorrow Talks, odbywających się w Katowicach podczas szczytu klimatycznego COP24, reprezentant polskiego rządu, tj. minister Michał Kurtyka, stwierdził, że wiek XXI może okazać się wiekiem elektryczności.
Przyszłość energetyki to digitalizacja i rozwiązania zintegrowane, ponieważ w czasach taniej energii z OZE wytwarzać energię każdy może.
Dotyczy to nie tylko elektromobilności, ale przede wszystkim sektorów ciepłownictwa i ogrzewnictwa. Konsekwentne wdrożenie integracji sektorów energii mogłoby przynieść wiele korzyści dla polskiej energetyki i polityki gospodarczej, nawet pod względem optymalnego wykorzystania mniej elastycznych elektrowni węglowych. Ale trzeba postawić na decentralizację i liberalizację rynku wytwarzania energii.
Ostrożne podejście wytwórców w zakresie modernizacji jednostek węglowych
Po aukcjach rynku mocy na lata 2021–2023 można wyciągnąć ciekawe wnioski dla sektora wytwarzania energii elektrycznej. Niewątpliwie istnieje obecnie bardzo wysoka koncentracja wytwórców na rynku. Cztery państwowe koncerny energetyczne w każdej z trzech aukcji kontraktowały ponad 80% mocy po bardzo wysokich cenach – przekraczających dwukrotną cenę za kW mocy w porównywalnych aukcjach w Wielki Brytanii. Polski konsument będzie za to płacił w postaci przyszłej opłaty rynku mocy.
Tymczasowe obniżenie opłaty przejściowej w 2019 r. będzie tylko doraźnym lekarstwem na trwałą chorobę wysokoemisyjnej polskiej gospodarki. Chęć państwowych koncernów energetycznych do zawarcia pięcioletnich lub nawet piętnastoletnich kontraktów „mocowych” dla nowych i zmodernizowanych elektrowni węglowych, które przetrwają derogację starszych wysokoemisyjnych jednostek po 2023 roku, jest umiarkowana.
Piętnastoletnie kontrakty zawarte na 3,6 GW mocy, oczywiście bez bloku C w Ostrołęce, który startował z mocą 853 MW w aukcji na pierwszy rok dostawy 2023. Jednak szansa, że ten blok węglowy zostanie uruchomiony przed końcem 2022 roku jest znikoma, ponieważ dalej jego finansowanie nie jest zabezpieczone i sama budowa porównywalnego bloku w Kozienicach trwała 6 lat. W przypadku zmodernizowanych jednostek, które utrzymują zgodnie z najnowszą wersją unijnego rozporządzenia
o rynku wewnętrznym energii elektrycznej wsparcie jedynie do końca 2025 r., kontraktowano ok. 7 GW mocy. Podsumowując, od 2024 r. może pozostać tylko ok. 11 GW mocy w systemie, co stanowi mniej niż połowę obecnego szczytowego zapotrzebowania.
Czy zmodernizowane jednostki bez możliwości wsparcia od 1 lipca 2025 r. przetrwają następne obniżenia limitów emisji szkodliwych substancji zaplanowane na 2028 rok?
Wydaje się bardziej prawdopodobne, że zmodernizowane jednostki zakończą swój żywot w okolicach 2030 roku.
Przejście na jednostki gazowe również zachowawcze, obniżenie zapotrzebowania przez DSR i magazynowanie prądu – więcej o tych trendach już podczas II Kongresu Trendy Energetyczne!
Dr. Christian Schnell
Radca prawny i starszy ekspert Instytutu Jagiellońskiego